JA JESTEM ZMARTWYCHWSTANIEM I ŻYCIEM.. 67
•rzedstawiając je zgodnie z antropologią biblijną, ukazującą w innej ■erspektywie proporcje poszczególnych elementów ludzkiej egzystencji, akich jak posiadanie, historia, czas i inne. Jeśli istotnie cielesność de-yduje — przynajmniej na płaszczyźnie naszego doświadczenia — o trukturze relacji posiadania, to jednak ono samo przeniesione na pła-zczyznę ducha np. w procesie poznania pozwala niejako posiadanie przetworzyć w egzystencję.
Przemiana „posiadania istnienia’’...
Niekoniecznie więc trzeba i można mówić o rozłączeniu duszy i cia-i w śmierci, ale mówić można właśnie o przemianie w strukturze bytu sobowego człowieka, która prowadzi do zmiany egzystencji, czy raczej możliwia inny jej rodzaj, inny sposób „posiadania istnienia” cielesno-duchowej rzeczywistości.
Byt, którego egzystencja w historii (byt osobowy) zdominowana jest rzez element cielesności, a to ze względu na środowisko, w którym i egzystencja ma miejsce — doznaje zasadniczej przemiany, wyrażanej się teraz w dominacji duchowości: czyli poniekąd w przejściu po-iadania w egzystencję: „mieć” w „być”.
W tej perspektywie całkiem nowego znaczenia — pozbawionego pla-jnskiej oceny cielesności — nabiera cytowany powyżej fragment mó-ńący o wspinaniu się na krawędź bytii, czy o warstwie izolacyjnej duży jaką tworzy posiadanie, zwłaszcza gdy stwierdzamy, że bytem w ełnym tego słowa znaczeniu jest byt duchowy, ku któremu skierowana ;st cała rzeczywistość (także i proces ewolucji) i byty materialne, wlanie dzięki cielesności człowieka osiągające w bycie duchowym cel, realizujące w nim sens swego istnienia. Również określenie śmierci łko sięganie w głąb, czy samych korzeni bytu, staje się tu pełniej i :piej zrozumiałe.
Wspomniana perspektywa również wyraźniej zdaje się uzasadniać ostrzeganie pewnej komplementarności egzystencji i miłości, która pro-radzi Marcela do stwierdzenia, że samorealizacja osoby dokonuje się na rodzę, stanowiącego strukturę miłości, wyrzeczenia się siebie, a stąd sama egzystencja wymaga ofiary z samego siebie jako w pewnym sen-e rezygnacji z „mieć” na rzecz „być”. Jedynie rzadko udaje się to w iłej pełni, ponieważ w wyniku wrodzonej, naturalnej poniekąd słabo-:i charakteryzującej egzystencję człowieka a związanej z cielesnością :zy może stworzonością?), zmierza ona do dobra ze względu na siebie; opiero w śmierci człowiek staje się niejako zdolny do wyjścia poza ) ograniczenie. W tym też odkrywanym przez G. Marcela rozdarciu idzkiej miłości między posiadanie i istnienie L. Boros dostrzega wy-